Podczas rozmowy z Panią rezydent dowiedziałem się, że w okresie wakacyjnym nie warto jechać do jaskini Zeusa bo turystów tam miliony i teren zadeptany do bólu, a była to jedna z atrakcji, które chciałem zobaczyć…Jako alternatywę dostaliśmy nieśmiało namiary na jaskinię niedźwiedzią. Piszę „nieśmiało” bo podczas rozmowy Pani rezydent chyba wątpiła, że zajrzę z żoną w ten kawałek wyspy oddalony od hotelu o ok. 100km. Dostaliśmy jak na tacy plan dnia w razie gdybyśmy się zdecydowali pojechać na półwysep Akrotiri. Z opowiadań dowiedzieliśmy się, że choć tam nie po drodze to jest tam co zwiedzać i na pewno będziemy zadowoleni decydując się na podróż w tamtą stronę… Ja podczas rozmowy, chłonąc opisy miejsc i zapamiętując szczegóły ciekawych historii nie dając poznać po sobie byłem zdecydowany na podróż bo nie samym plażingiem człowiek żyje. A i samochód zarezerwowaliśmy na rano więc nic nie stało na przeszkodzie… Ceny wypożyczenia samochodu są zróżnicowane i zależą od kilku czynników – rodzaju samochodu (osobowy/ terenowy) rodzaju ubezpieczenia, klasy samochody, miejsca wypożyczania itp… Nie chcąc zbytnio nadwyrężać budżetu zdecydowaliśmy się na Chevroleta 🙂 Matiza 😀 za 40E dziennie.
Do kompletu dostaliśmy kopię umowy wypożyczenia i kluczyki, dokumentów samochodu nie było 😉 Na krecie nikt się nie boi o kradzież samochodu bo i jak z stamtąd „uciec” ?
Z Polski zabrałem nawigację GPS z mapami Europy, niby miała mnie zaprowadzić na lotnisko do Katowic, ale mając taki rarytas postanowiłem z niego skorzystać… Głupia musiała być moja mina, kiedy to spostrzegłem, że wybierając Grecję zmienił się alfabet na grecki. Dobrze, że kupiliśmy dzień wcześniej papierową mapę, z której znaczek po znaczku wklepywałem nazwy greckich miejscowości…
Z pomocą GPS-a bez większych problemów dojechaliśmy na półwysep Akrotiri tuż pod bramę Moni Agias Triados. Jak to piszą w internetach „Klasztor Agia Triada czyli Świętej Trójcy pochodzący z XVII w. to jeden z najwspanialszych monastyrów Krety” i to chyba prawda choć wszystkich monastyrów nie widzieliśmy 😉
Klasztor Agia Triada to jeden z trzech klasztorów, które Pani rezydent poleciła zwiedzić. Jest to ogólnodostępne miejsce, ale jak na klasztor przystało należy być stosownie ubranym, szczególnie kobiety muszą mieć zakryte kolana oraz ramiona. Żona moja oczywiście nastawiona na opalenie ciała ubrała za krótkie spodenki. Pan kasjer oczywiście nauczony życiowym doświadczeniem był przygotowany na taką ewentualność i na czas zwiedzania wypożyczył stosowną garderobę. 😉
Teren klasztoru zwiedza się indywidualnie, sam klasztor jest dość mocno zaniedbany, ale i tak wrażenie robi ogromne…
Kolejny klasztor, który był przewidziany w grafiku wycieczki to Klasztor Gouvernetou.
Po zapoznaniu się z informacjami z internetu z góry wiedziałem, że nie damy rady zwiedzić tego zabytku – niestety dzisiaj jest piątek a w piątki klasztor jest niedostępny dla zwiedzających…Nic to… w końcu jesteśmy tam dla jaskini niedźwiedziej, która jest kilkanaście minut dalej..
Dobrze wydeptaną ścieżką, przypominającą szlaki w polskich Tatrach zmierzamy przed siebie z kamienia na kamień.. Droga przed nami prowadzi przez wąwóz po śliskich kamieniach a dotarcie do końca szlaku i ostatniego klasztoru zwiedzając po drodze jaskinię niedźwiedzią to dobre kilkadziesiąt minut podróży – warto na tą okazję zabrać odpowiednią ilość picia i jedzenia a i płaszcz od deszczu warto zabrać bo wstępując na szlak trzeba liczyć ok 3h zwiedzania na powietrzu. Ludzie sugerują, żeby ubierać wygodne buty za kostkę, my takowych nie mięliśmy a zwiedzanie w sandałach też było całkiem przyjemne a i dość bezpieczne..
Po kilkunastu minutach docieramy do jaskini niedźwiedziej…
Wyposażony w czołówkę spenetrowałem większą część jaskini, Kasia zdecydowała się tylko na komnatę główną…
href=”https://ulotnechwile.files.wordpress.com/2015/11/20150814-img_5604.jpg”>
Szata naciekowa dość skromna a sama jaskinia niestety mocno zdewastowana, ale i tak może zrobić wrażenie na niejednym turyście.. Będąc amatorem takich atrakcji z chęcią zwiedziłem każdy zakamarek.. Ze względu na porę roku nie stwierdziłem żadnego nietoperza 😉
Zmierzając dalej realizujemy kolejne punkty wyprawy a każdy kolejny krok przybliża nas do następnej przygody.. i choć wędrujemy zboczem wąwozu, w którym powietrze stoi w miejscu potęgując efekt upału a zaduch sprawia, że aż ciężko się oddycha to z uśmiechem wędrujemy przed siebie
W końcu docieramy do trzeciego klasztoru „Katholiko Monastiri” a w zasadzie ruin klasztornych. Klimat jak z przygodowego filmu z serii o Indianie Jonesie. Tak właśnie wyobrażam sobie tybetańskie klasztory… Widoki zaskoczyły mnie kompletnie..
Szczęście tego dnia sprzyjało podwójnie- przy ruinach klasztoru okazało się, że znajduje się tam kolejna jaskinia – Cave Katholiko
Naładowani niesamowitą ilością endorfin musięliśmy wracać do Matiza.. Sama droga do tego zakątka Krety to też niezła przygoda.. Myśląc, że już najgorszy kawałek drogi za nami pokonując kolejne metry ulicy okazuje się, że byliśmy w błędzie – droga coraz węższa wylana z betonu uświadamia, jak dziki kawałek Grecji odwiedziliśmy. Toż to nie lada wyczyn spróbować okiełznać tak nieprzyswajalny teren prowadząc drogi zakręt za zakrętem co by ułatwić turystom zwiedzanie…
Harmonogram przewidywał plażowanie w Livadi, jednak pogoda tego dnia pokrzyżowała deko szyki ochładzając i tak już mocno przegrzane powietrze…
Pora dość późna a do hotelu jakieś 80km – mając to na uwadze, postanawiamy tylko przejechać przez miejscowość „Chania”. Opinie w internecie stwierdzają, że drugie co do wielkości miasto Krety pobudowane przez Wenecjan to perełka architektoniczna. Niestety czasu na zwiedzanie nie ma….
Bardzo pomocna okazała się rozmowa z Panią rezydent, bo przeglądając ofertę Krety będąc jeszcze przed podróżą w Polsce nawet nie brałem pod uwagę półwyspu Akrotiri a miejsce to jest na prawdę godne odwiedzenia, tym bardziej, że turystów tam jak na lekarstwo.
Hello,i believe that i saw you visited my website thus
i came to return the want?.I amm attempting to
in finding issues to enhance my web site!I assume its ok to use a few of your concepts!!